Scorsese? Scenografie? Pieczołowitość w oddawaniu obcego, fascynującego i niedostępnego dla przeciętnego Kowalskiego czy Kowalsky'ego świata hazardu. De Niro, Pesci, Stone?
Nie wiem dla mnie to za mało. Opowieść o mechanizmach fascynująca, ale 50 minutowy film dokumentalny pt "Mafia a hazard"(a niech i narratorm będzie De Niro) też by się sprawdził. Zresztą taka forma "hej patrzcie jak trzepiemy kasę i co robimy z frajerami, frajerzy" buduje moim zdaniem przepaść między widzem a bohaterami.
A w warstwie fabularnej: sprytny nie-mafiozo co z mafią działa, na polu osobistym już nie taki sprytny, bo w bambuko robi go pierwsza lepsza blondi co i tak woli jakiegoś śmiecia i wciąż do niego wraca.
Chyba tyle.
No ale arcydziełem jest. Więc niech nim pozostanie.